Niestety zdjęć brak, znowu :( Filmiku tęż nie ma. Musicie poczekać do weekendu.
Ten post jest wyjątkowo krótki. Może bym tak uzupełniła go historią Kluseczki? Chcecie czy nie chcecie i tak napiszę.
Wielka historia Tequilli
Wkrótce po wypadku samochodowym mama namówiła tatę na psa. Rozważanych było wiele ras, np. jamniki. Jednak znaleziono oferte cud-miód: Małe szczeniaczki, rasowe bez rodowodu, okazja! Mama szybko zadzwoniła. Okazało się, że są jeszcze dwie suczki, czarna i ruda. Mama ostrożnie spytała, która jest spokojniejsza, w końcu mieszkaliśmy wtedy w dwupokojowym mieszkanku. Dowiedziała się, że czarny szczeniaczek jest spokojniutki, grzeczniutki i w ogóle najlepszy. Pani mieszkała jednak za daleko. Przywiozła więc Kluseczkę w dużej torbie na zakupy (Tekla od tamtej pory boi się ludzi z wielkimi torbami). Okazało się, że: więcej jest w niej robaków niż psa, świerzb, lęki wszelkiego rodzaju. Myślę, że gdybyśmy więcej wiedzieli, wszystko potoczyłoby się inaczej.No to do przeczytania!
Typowe zachowanie hodowców "psów rasowych bez rodowodu". Chociaż nie zawsze tak jest, przykładem jest moja nierasowa sznaucerka :)
OdpowiedzUsuń